Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi cons z miasteczka Warszawa. Do tej pory z BS przejechałem 11457.36 kilometrów w tym 1877.18 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.42 km/h i zawsze mogłoby być lepiej ;)
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Popieram

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy cons.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:628.97 km (w terenie 268.37 km; 42.67%)
Czas w ruchu:27:08
Średnia prędkość:23.18 km/h
Maksymalna prędkość:61.40 km/h
Suma podjazdów:2879 m
Maks. tętno maksymalne:199 (100 %)
Maks. tętno średnie:175 (87 %)
Suma kalorii:19604 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:41.93 km i 1h 48m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
8.68 km 0.00 km teren
00:23 h 22.64 km/h:
Maks. pr.:29.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 13 m
Kalorie: 308 kcal

Oddać napęd

Czwartek, 31 maja 2012 · dodano: 07.06.2012 | Komentarze 0

Pojechałem na Kabaty oddać pożyczony napęd dvd.
Kategoria <10KM, spontan


Dane wyjazdu:
24.06 km 15.00 km teren
01:27 h 16.59 km/h:
Maks. pr.:36.80 km/h
Temperatura:16.9
HR max:191 ( 95%)
HR avg:145 ( 72%)
Podjazdy:183 m
Kalorie: 895 kcal

Trening WKK - riaktiwejszon

Środa, 30 maja 2012 · dodano: 30.05.2012 | Komentarze 0

Ze 2 dni temu dostałem na fejsbuniu zaproszenie od Marty na reaktywowane treningi WKK na Kabatach. Miałem dziś jechać na Targówek do Gravitanów, ale jak się pojawiła opcja potrenowania na znanych ścieżkach pod nosem to głupota nie skorzystać. Zeszłoroczne spotkania pokazały, że potrafię tylko trzeba się przemóc. Ćwiczenie techniki jest tak samo ważne jak "budowanie nogi".

No to tak dziś spotkaliśmy się w 15 osób, co jest sensowną liczbą, ludzi się nie zabijają na trasie, chociaż momentami powstawały korki, szczególnie przy poznawaniu pętelki. Jeździliśmy po znanych trasach w Powsinie i lesie kabackim.

Za tydzień w środę o 18 powtórka.
Kategoria 10-30km, trening


Dane wyjazdu:
54.00 km 54.00 km teren
02:19 h 23.31 km/h:
Maks. pr.:40.20 km/h
Temperatura:24.1
HR max:194 ( 97%)
HR avg:172 ( 86%)
Podjazdy:315 m
Kalorie: 942 kcal

Mazovia: Toruń czyli wszystkie kary na mnie idą

Niedziela, 27 maja 2012 · dodano: 28.05.2012 | Komentarze 2

Pobudka 4:40, ale wstałem 10 minut później. Ciężko było się podnieść o takiej nieludzkiej godzinie. Szybki prysznic, śniadanie i o 5:40 widzę się na dole z Grześkiem. Spokojnie pakujemy moje graty do bagażnika i ruszamy w stronę stolicy pierników. Po drodze zatrzymujemy się na stacji na mały żarło i kawkę, bo ja czułem, że zasnę.
W końcu docieramy do Torunia. Chwilę zajmuje nam dotarcie pod Motoarenę. Obiekt bardzo ładny, robi wrażenie, ale nie mieliśmy czasu na podziwianie, bo obydwaj widzieliśmy na żółto, hehe.

Po przywróceniu równowagi, rozejrzeliśmy się po miasteczku zawodów. W drodze do samochodu spotkaliśmy Łukasza z Limbera, wyciągnęliśmy rowery z bagażnika, przebraliśmy się i pojechaliśmy na krótki rekonesans pierwszych kilometrów trasy i małą rozgrzewkę. Słonko mocno dopiekało. więc nie było sensu katować się niepotrzebnie. Po drodze spotykam Arka, jedziemy razem i narzekamy na wszechobecną piaskownicę. Powrót do miasteczka, ostatnie zrzuty niepotrzebnych rzeczy i zostawiłem w torbie fiolkę z Magnezem. Głupiś oj głupiś, przyjdzie mi potem cierpieć za taka nierozwagę.

Na tarczy 10:40 z Grześkiem zbijamy przedstartowe piątki i życzymy sobie nawzajem powodzenia ustawiając się w sektorach. Do głowy przyszło mi poprawić sobie siodło i okazało się że nos był 11 i ruszamy. Początek wąski i nerwowy. Chwilę po starcie łacha piachu, gdzie ludzie się blokują i schodzą z rowerów. Też schodzę, biegnę z rowerem i czuję że wypadł mi multitool z kieszonki. Wracam się po niego.

Większość mi odjeżdża, noga jest drewniana i się nie kręci. Po 10km dopada mnie czoło 3 sektora. No to ładnie sobie myślę. Do dupy z taką jazdą. Nic tam, jadę swoje i niech się dzieje co chce. Na 21 km rozładował mi się Garmin, no żesz w mordę. Za 1 bufetem zaliczyłem OTB, koło mi się zblokowało w dziurze, której nie zauważyłem. Na szczęście lądowanie w piach było miękkie. Chrupał w zębach aż do mety.

Wiedziałem, że będą nękały mnie skurcze, ale nie wiedziałem kiedy to nastąpi. Pierwszy przyszedł około 33km, tak przynajmniej wiem z danych które podawali mi inni zawodnicy. Błędem było zabranie tylko 1 bidonu 0,7l. Lekko się odwodniłem, ale starałem się dojechać na oparach do 2 bufetu, gdzie uzupełniłem płyny i jakby odzyskałem trochę rezon. Potem jechało mi się lepiej, ale na końcowych kilometrach ponownie odezwały się łydki. Na 5km przed metą minąłem Łukasza który zmieniał dętkę w kole. No jak pech to pech, a odsadził mnie prawie na 3 minuty.

Przed metą na tej samej łasze piachu złapał mnie kolejny skurcz w łydkę i starałem się mocno ją naciągnąć, żeby jak najszybciej odpuściło. Udało się. Wpadłem na stadion i wstąpił we mnie szał bitewny, jak najszybciej przelecieć przez kreskę.
Mazovia Toruń © cons - fot. Bogusław Lipowiecki


Na mecie pogaduszki z innymi, w końcu odnalazłem Grześka, który pomylił trasę i na FIT zamiast 29 zrobił 35km. Stracił przez to od cholery czasu. Szkoda bo twierdził, że noga wyjątkowo dobrze mu się kręciła. Przywiózł za to zimne, pyszne browarki :) Gdzieś tam też przewinęła się Che, Marta i parę inny znajomych twarzy.
Rozsiedliśmy się z ArteQiem i innymi kolarzami z Alumexu na trawce i oddaliśmy radości konsumowania złocistego trunku. Potem umyliśmy rowery, poczekaliśmy na tombolę, gdzie zgarnąłem myszkę do kompa. Przy okazji odebrałem bidon za 4 starty w tym sezonie i się zabraliśmy do domu. Powrót spoko, ale wjazd o Warszawy tragiczny.

Ogólnie marudziłem na piach i że be i fe, ale po opadnięciu kurzu mogę powiedzieć że mi się podobało :)

Wyniki:
Mega Open 141/420
Mega M2 31/72

W Generalce wygląda to ino tak:
Główna M2: 54/378 (awans o 8)
Mega M2: 32/232 (awans o 7)

sektor 2 utrzymany

p.s.
dane z tego co garmin zdążył zapisać

Dane wyjazdu:
59.50 km 10.00 km teren
02:36 h 22.88 km/h:
Maks. pr.:45.80 km/h
Temperatura:23.7
HR max:192 ( 96%)
HR avg:141 ( 70%)
Podjazdy:254 m
Kalorie: 1812 kcal

Dzień Mamy

Sobota, 26 maja 2012 · dodano: 28.05.2012 | Komentarze 0

Najpierw z Anię odprowadziłem do pracy, a potem pojechałem na Żoliborz zerknąć na Piknik Olimpijski.
Opłotkami dojechałem na Bielany, gdzie kupiłem dla mamy kwiatucha. Chwilę posiedziałem u rodziców, z ojczulkiem wypiłem po browarku i pojechałem do Ski żeby wycentrować tylne koło. W między czasie zahaczyłem o Forty Bema gdzie trochę się pobawiłem na zjazdach i podjazdach. Gdzieś tam przewinęła się jeszcze górka na Moczydle ;)
A wszystko dzień przed maratonem, haha. Powinni mnie kijem za to lać ;)
Kategoria 51-80km, spontan, trening


Dane wyjazdu:
75.97 km 12.08 km teren
03:10 h 23.99 km/h:
Maks. pr.:60.40 km/h
Temperatura:21.9
HR max:198 ( 99%)
HR avg:158 ( 79%)
Podjazdy:498 m
Kalorie: 2532 kcal

Robo i trening w Lasku Bró..tfuu Bielańskim

Czwartek, 24 maja 2012 · dodano: 28.05.2012 | Komentarze 0

Miał być trening z Gravitanem w Lasku Bródnowskim, ale coś mi się przestawiło i w końcu pojechałem na trening do Lasku Bielańskiego. W drodze powrotnej zaliczyłem jeszcze Agrykolę i zjazd na Belwederskiej.
Kategoria 51-80km, praca, trening


Dane wyjazdu:
27.70 km 1.00 km teren
01:30 h 18.47 km/h:
Maks. pr.:61.40 km/h
Temperatura:28.9
HR max:197 ( 98%)
HR avg:124 ( 62%)
Podjazdy:108 m
Kalorie: 837 kcal

Święto Wisły dzień (jak codzień) drugi

Niedziela, 20 maja 2012 · dodano: 25.05.2012 | Komentarze 0

Celebrowania upływającej wody w rzece dzień drugi i równie zajebisty jak pierwszy.
Tym razem ruszamy z Agnieszką i na miejsce dojeżdżamy na trochę przed startem duathlon. Wczoraj Cezary rzucił nam wyzwanie i je podjęliśmy. A co? Zabawa to zabawa. W sumie wystartowały 4 osoby.
Na pierwszy rzut kajaki.
Kajaki © cons - fot. Zbyszek Kowalski

Czeci Czeci gonić gonić © cons - fot. Zbyszek Kowaslki

Banan na ryju jest. © cons - fot. Zbyszek Kowalski


A potem były rowerki.
I finisz na jowejku © cons - fot. Zbyszek Kowalski


I na mecie pamiątkowe foty.
Jest moc. ;) © cons - fot. Zbyszek Kowalski

W pełnym składzie © cons - fot. Zbyszek Kowalski


Po zabawie przyszedł czas na oblewanie pudła ;) Z browarkami rozłożyliśmy się na bulwarze i leniwie obserwowaliśmy coś się na wodzie dzieje. Jakiś czas później dotarła do nas MOnika i Samolot. Spotkaliśmy też Lusi z Bamem. Potem udaliśmy się na Plac Zabaw i tam się rozdzieliliśmy.
Pomknąłem w stronę domu.
Kategoria 10-30km, spontan


Dane wyjazdu:
38.94 km 0.00 km teren
01:43 h 22.68 km/h:
Maks. pr.:57.30 km/h
Temperatura:24.2
HR max:195 ( 97%)
HR avg:139 ( 69%)
Podjazdy:158 m
Kalorie: 1108 kcal

Święto Wisły

Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 24.05.2012 | Komentarze 0

Z Grekiem wybraliśmy się na miasto w poszukiwaniu licznych eventów. Nad Wisłą - Święto Wisły, na pl. Konstytucji - O Holender, na Muranowie - święto związane ze sportem i mniejszością żydowską.
Generalnie wszędzie było coś ciekawego, najnudniejszy wydał się pl. Konstytucji.
Nad naszym lokalnym ściekiem (niestety) pełen czylałt! Piwko, dużo ciekawych stoisk i atrakcji. Kajaczki, skutery, łódki, stateczki, rowery na orientację. Mnogość atrakcji. Pogadaliśmy sobie z Czarkiem Zamaną, strzeliliśmy piwko na bulwarze. Pełen luzik.
Święto Wisły © cons

Święto Wisły © cons
Święto Wisły © cons


Takie rzeczy powinny dziać się przez cały sezon, a nie tylko raz w roku.
Kategoria 31-50km, spontan


Dane wyjazdu:
55.98 km 53.00 km teren
02:11 h 25.64 km/h:
Maks. pr.:46.40 km/h
Temperatura:11.3
HR max:199 (100%)
HR avg:175 ( 87%)
Podjazdy:133 m
Kalorie: 2158 kcal

Mazovia: Legionowo

Niedziela, 13 maja 2012 · dodano: 14.05.2012 | Komentarze 2

Trzeci start w tym sezonie, tym razem pod nosem czyli w Legionowie. Po roszadach, błędach i zamieszaniach Cezarego wylądowałem po Olsztynie w 2 sektorze. No to będzie pogoń za króliczkiem sobie rozmyślałem.

Trasę mniej więcej znałem z zeszłego roku, wiedziałem że będzie szybko, płasko i niebezpiecznie. W dodatku popadało odrobinę co tylko przyśpieszyło trasę wytyczoną w chotomowskim lesie. Dzień przed złapał mnie nerw przedstartowy i gonitwa myśli w mojej pustej łepetynie. Spalara mode on.

Rano wstałem, zjadłem lekkie śniadanie, dopakowałem najpotrzebniejsze rzeczy i o 8:30 ruszyliśmy z Grześkiem do Legionowa. Chwilę po 9 byliśmy na miejscu, ze znalezieniem miejsca parkingowego zerowe problemy. Chwilę za nami zaczął się robić tłum do wjazdu na rzeczony parking. Bez stresu wypakowaliśmy rowery z bagażnika i ... o kurwa ale ziiiiiiiiiiimno. I jak tutaj się ubrać, na krótko czy dołożyć nogawki/rękawki? Jak żyć panie premierze?

Po opierunku nas samych ruszamy w poszukiwaniu dziury w ścianie vel. bankomatu. W między czasie dzwoni Windows, że też dotarł i zaparkował niedaleko sektorów startowych. Swoją drogą ten to ma zdrowie, wczoraj startował w Wieluniu, a dziś jechał w Legionowie. Po wizycie przy ścianie płaczu pojechaliśmy do miasteczka zakupić koksy w tubce, znaleźć Adama i ogólnie pokręcić się po terenie.
Przy okazji spotykam Arka, chwilkę gadamy i życzymy sobie powodzenia.
Grzesiek musiał coś tam załatwić, a ja z Winim pojechaliśmy się lekko rozgrzać. Przy okazji zostawiłem u niego w samochodzie nogawki, bo postanowiłem jechać bez nich. W ramach rozgrzewki przejechaliśmy początkowy i końcowy fragment trasy. Zostało 10 minut do startu.

Ustawiłem się w sektorze, gdzie spotkałem Łukasza z drużyny Limber. Poznaliśmy się w Chorzelach, a przez forum rzucił mi zapytanie czy się nie porywalizujemy w Legionowie. Chwilę rozmowy, ostatnie rozgrzewki stygnących mięśni. Ostatnie słowa powodzenia i leci pierwszy sektor. Nie zdążyłem się obejrzeć i już trzeba było ruszać. Fajne uczucie jedziesz, kiedy jeszcze cała rzesza osób za tobą stoi i czeka na swoją kolej.

Początkowo trasa wiodła szeroką drogą z kostki, tempo wysokie, już się tak nie wyprzedza jak w dalszych sektorach, to inna liga. Trzymam się lewej strony, która jest mniej dziurawa i nie wybija tak z rytmu. Po około 600m skręt w prawo o 90* i jazda po szutrowej, maksymalnie dziurawej drodze. Mijamy już zawodników, którzy złapali pierwsze kichy. Oj ten maraton zbierze swoje żniwo, pomyślałem sobie. Niewiele się pomyliłem, na forum pełno jest wpisów o zerwanych łańcuchach, uszkodzonych oponach, przebitych dętkach.

W połowie 2km moje wpadłem w dziurę, dupskiem przywaliłem o siodło i [trach], zacząłem ześlizgiwać się na tylną oponę. Przejechałem jeszcze ze 200m, żeby móc bezpiecznie zjechać z trasy i poprawić defekt. W tym czasie odjechał mi cały sektor. Całe szczęście nikt z 3 jeszcze się nie pojawił, więc zacząłem gonić resztę i powoli odrabiać stratę.
Udało mi się w końcu dojść do Łukasza, odpocząłem za jego plecami i zdecydowałem się zaatakować. Rywal nie pozwolił mi odjechać. W pewnym momencie kolana miałem już pod brodą, czułem że długo tak nie pociągnę, a dyskomfort stał się nie do zniesienia. Zjechałem na zakręcie w bezpieczną strefę i poprawiłem sztycę. W tym czasie dogonił nas czub 3 sektora w którym jechał Arek. Zapytał czy wszystko ok, na co odpowiedziałem twierdząco i pojechał swojego "babskiego" FITa.

Potem ciężko było mi się wkręcić w odpowiedni rytm jazdy, męczyłem się na tych cholernych wertepach i połamanych gałęziach z dobre kilka kilometrów. Ciężko było sięgnąć po bidon, nie wspominając o łyknięciu żelu. Plecy bolały, a nadgarstki drętwiały, po głowie krążyły mi myśli czy nie zjechać na 1 rundzie do mety i zaliczyć FIT. Dopiero na 20km udało się wziąć żel i powoli zacząłem odzyskiwać siły. Na rozjeździe skręciłem w lewo na 2 rundę czyli dystans MEGA. W końcu doszedłem Łukasza, który na twarzy miał wymalowane zmęczenie. Kilkoma okrzykami zmotywowałem go do szybszej jazdy, ale na nie wiele się to zdało. Wyprzedziłem liczną grupkę zawodników i dalej jechałem swoje.

Przez cały czas doskwierał mi nacisk siodła na miejsce gdzie siodło może cisnąć. W paru momentach łapałem się grupek, ale ciężko było wyprzedzać. Za mało miejsc gdzie można było to bezpiecznie zrobić. W końcu dojechałem do rozjazdu GIGA/META. Zapytałem się laski z obsługi ile jeszcze, bo nie wydawało mi się, aby zostało jeszcze 10km. W odpowiedzi usłyszałem 5km. Szybko sięgnąłem po hiper-turbo dopałkę, żeby mieć siły na finisz.

Doszedłem kolejnej grupki, chciałem wyprzedzić i na prostej drodze z minimalnym uskokiem przednia opona straciła przyczepność. Oj gryzłem glebę. Na szczęście nic poważnego mi się nie stało. Teraz, dzień po kiedy to piszę nie mogę unieść lewej ręki powyżej ramienia. Kiedy się zbierałem minęła mnie grupka, która rzuciła tylko "zabieraj rower", bez pytania czy może mi nie pomóc. Frajery!!!

Rzuciłem się za nimi w pogoń, dogoniłem i wyprzedziłem. Mimo bólu. Wkurwienie na całą sytuację wzięło górę. Potem wpadało się na wertepy, kolejne tego dnia. Doły wypełnione gruzem to w tamtej okolicy standard. Na koniec był wjazd do lasku, gdzie jest ukryty rewelacyjny singiel. Tutaj przyblokował mnie młodziaszek z FITa, który wywołał banana na mojej gębie. "Chętnie bym pana puścił, ale... nie ma miejsca". Powiedziałem, że sobie poradzę i jak wyjechaliśmy z singla to bezpiecznie go wyprzedziłem. Na koniec była długa prosta, po której startowaliśmy. W oddali majaczył mi zawodnik, postanowiłem go dogonić. Ostatecznie się udało, ale nie wiem kto finalnie był pierwszy na mecie.

Po wyścigu na mecie czekali na mnie: Aneczka (która się przeziębiła i teraz muszę się nią opiekować :), KTMka, Anka W, Maciek, Grek. Ten ostatni miał już dla mnie przygotowane piwko. Udałem się wcześniej do punktu medycznego, żeby mnie sprawdzili czy wszystko ze mną jest ok. Wszystko jest ok. Panie ratowniczki zmroziły mi bark, kolano i plecy. Zjadłem makaron, pojechałem do samochodu zmienić ciuchy, po drodze spotykając Martę i Krzycha. W miasteczku spotkałem jeszcze Gośkę. Poczekaliśmy na ostateczne dekoracje zawodników. Nasi kibice zebrali się w stronę domów, bo zimno i niepewna aura nie zachęcały do pozostawania w Legionowie. Na tomboli wygrałem parę dopalaczy od Nutrenda.
W drodze powrotnej z Grekiem zahaczyliśmy jeszcze o MakSraka.

Wyniki Mega:
Open: 130/492
M2: 31/88

Klasyfikacja generalna:
Główna M2: 66/343 (awans o 20 oczek)
Mega M2: 39/208 (nie pamiętam ile)

Sektor 2 utrzymany.

Kategoria 51-80km, maraton


Dane wyjazdu:
3.40 km 1.00 km teren
00:11 h 18.55 km/h:
Maks. pr.:30.70 km/h
Temperatura:14.9
HR max:188 ( 94%)
HR avg:158 ( 79%)
Podjazdy: 6 m
Kalorie: 157 kcal

Mazovia: Legionowo (rozgrzewka)

Niedziela, 13 maja 2012 · dodano: 14.05.2012 | Komentarze 0

Krótka rozgrzewka z Windowsem.
Objazd początku i końcówki trasy.
Kategoria <10KM


Dane wyjazdu:
116.02 km 9.00 km teren
04:20 h 26.77 km/h:
Maks. pr.:50.30 km/h
Temperatura:23.3
HR max:197 ( 98%)
HR avg:152 ( 76%)
Podjazdy:354 m
Kalorie: 3009 kcal

Robo i trening na Bielanach

Czwartek, 10 maja 2012 · dodano: 12.05.2012 | Komentarze 3

Rano wybrałem się standardową drogą do pracy. Dojechałem tam po jakichś 35minutach, jak zwykle słuchając Rannego Kakao w Roxy.

Po skończeniu dłubaniny w uranie pojechałem na Gibalak po ośkę do Ani drugiego roweru. Podrzuciłem nowy zakup do chłopaków na Karolkową, gdzie sam chwilę pogmerałem przy strzelającej sztycy (dalej strzela, jebana).

Na 18 byłem ustawiony na rogu Klaudyny i Podleśnej na trening z ludkami z forum Mazovii. Parę minut po rzeczonej godzinie ruszyliśmy ostrym tempem przez lasek na jego drugą stronę, czyli tereny dawnego fortu Bielany, gdzie poprowadzona została pętla w terenie. Przy okazji zobaczyłem, że przez wiele wiele lat pod nosem miałem zajebiaszczy teren do trenowania i z tego nie korzystałem. SUCKER!

W terenie zaczęło coś mi metalicznie pykać, okazało się że to szprychy miały już serdecznie dość mojej ciężkiej dupy i postanowiły się zluzować ociupinkę. Po skończonej sesji terenowej przyszła czas na szosę. Udaliśmy się grupą w stronę Czosnowa, na Rolniczej szło mocne tempo oscylujące w okolicy 36-42km/h. Jadąc po zmianach fajnie ćwiczy się technikę jazdy na kole, mocne akcenty wyzwalają tony endorfin.
Po dojechaniu do Czosnowa przeskoczyliśmy na drugą stronę krajowej "siódemki" i tam już bardziej lajtowym tempem zrobiliśmy rozjazd w stronę Wawy.
Na Wólce zakończyliśmy i każdy pojechał w swoją stronę. Ja z jeszcze jednym gostkiem, którego imienia nie pamiętam ale jeździliśmy razem już w treningach PnR na Kabatach, w stronę Ursynowa. Razem doturlaliśmy się do Mostu Świętokrzyskiego i tam się odłączył, a ja wrzuciłem sobie muzyczkę w uszy i poturlałem się do domu.
Kategoria 101-140km, praca, trening