Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi cons z miasteczka Warszawa. Do tej pory z BS przejechałem 11457.36 kilometrów w tym 1877.18 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.42 km/h i zawsze mogłoby być lepiej ;)
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Popieram

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy cons.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

>200km

Dystans całkowity:200.26 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:09:38
Średnia prędkość:20.79 km/h
Maksymalna prędkość:52.63 km/h
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:200.26 km i 9h 38m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
200.26 km 0.00 km teren
09:38 h 20.79 km/h:
Maks. pr.:52.63 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Z Warszawy na Mazury

Sobota, 21 maja 2011 · dodano: 22.05.2011 | Komentarze 7

Sobota, 3:40 na zegarku. Po około 4 godzinach snu, pobudka i ostatnie przygotowania do drogi. Zjedliśmy z Anią śniadanie i w drogę. Kręcenie zaczęliśmy o 5:30. Początkowo było nawet trochę chłodno, temperatura oscylowała w okolicy 14-15*C. Dojechaliśmy do Mostu Gdańskiego, którym przeskoczyliśmy na drugi brzeg Wisły. Przejechaliśmy przez Bródno do Płochocińskiej i dalej do Nieporętu. Stamtąd do Serocka, gdzie zrobiliśmy "bananowe" zakupy i pierwszy krótki postój.
Pierwszy popas © cons


Chwilę odpoczęliśmy i ruszyliśmy w dalszą drogę. Przez cały Serock i Wierzbicę ciągnął się niesamowity korek samochodowy, spowodowany przez przebudowę skrzyżowania dróg na Pułtusk i Wyszków. Udaliśmy się w kierunku tej pierwszej miejscowości. Droga tam, jest dość wąska, bez fajnego pobocza, momentami lekko dziurawa, a przede wszystkim o dużym natężeniu ruchu pojazdów ciężarowych jadących w stronę Augustowa. Trasę uprzyjemnia pofałdowanie terenu i raz jest w górę, raz jest w dół. Na jednym z tych zjazdów, osiągnęliśmy z Anią nasze Vmax.

W Pułtusku, zrobiliśmy kolejny krótki postój, żeby zjeść coś ciepłego. Padło na znaną nam budkę z zapiekankami. Tym razem jednak wybraliśmy z menu, hamburgera. Średni w smaku, zapiekanki są dużo lepsze. Szybki przelot przez miasteczko i znów wyjazd na drogę. Po kilku kilometrach następuje rozjazd na Augustów i Szczytno, skręcamy na Szczytno. Natężenie ruchu maleje, droga staje się bardziej przyjemna.

W Przemiarowie zatrzymaliśmy się w sklepie. Zakupiliśmy wodę do zrobienia ISO i zjedliśmy po lodzie :) Spotkaliśmy pierwszego milusińskiego na swojej drodze :) Z początku nieufny, potem zaczął się do nas łasić. Nie mogliśmy, zbyt długo się tam zasiedzieć, w końcu mieliśmy jeszcze ponad 130km do zrobienia. Do tego momentu szło nam bardzo dobrze i średnia wynosiła 25,70km/h.
Nowy przyjaciel - kot © cons


W Przemiarowie mieliśmy do wyboru pojechać przez Maków Mazowiecki, albo skręcić na Karniewo. Ta druga droga ma status lokalnej, a nie wojewódzkiej, ruch dużo mniejszy, a ostatnio była remontowana. I to był strzał w 10. Super asfalt, piękne widoki na łąki i pola, które były żółte od rosnącego rzepaku.

W Mosakach-Starej Wsi pękła nam pierwsza stówka.
Pierwsza setka © cons


Wtedy też pojawiły się moje problemy z 4literami, pachwina lekko mi się obtarła i każdy ruch nogą powodował piekący ból. Zagryzłem zęby, talkowałem pampersa i jechałem dalej. Ania też powoli słabła i opuszczały ją siły. Pojawiły się bóle pleców i mrowienie w nadgarstkach. Zjedliśmy po bananie i batonie energetycznym.
W końcu dotarliśmy do Przasnysza, po drodze mijając fabrykę Krossa. W okolicznym parku schroniliśmy się przed piekącym słońcem i zebraliśmy siły na dalszą jazdę, mając na uwadze fakt, że czeka nas podjazd, który dla Ani, która podjeżdżać nie lubi był dość męczący. Smaku całości dodaje lekki wiatr, który przez 90% dotychczasowej trasy wiał nam w twarz i nie zamierzało się to zmienić, aż do końca naszej wyprawy.

Przed Chorzelami zatrzymaliśmy się na obiad w Leśnym Zajeździe. Jedzonko dość tanie, smaczne i fajnie podane. Piwo zimne i krzepiące :)
Obiad w Leśnym Zajeździe © cons


Po obiedzie urządziliśmy krótką siestę.
Poobiednia siesta © cons


Parę kilometrów za Chorzelami przebiega granica województw, nie omieszkaliśmy sobie zrobić z tej okazji zdjęcia. W nogach już mieliśmy około 150-160km. Od Chorzeli do tego miejsca, Ani udało złapać się okazję, czyli jadący traktor, który pociągnął ją przed dobre 3-4km, z prędkością ponad 30km/h. Ja niestety nie załapałem się na podwózkę, bo akurat licznik stracił synchronizację i musiałem go zresetować.
Na granicy województw © cons


Kolejny krótki postój mieliśmy w Wielbarku, gdzie kupiliśmy soki, wodę i czekoladę. Poszukaliśmy jakiegoś przyjemnego miejsca na spożycie zakupionych energetyków ;) Po raz kolejny Ania robiła "koksy" do bidonów.
Ania robi koksy © cons


Tutaj spotkaliśmy drugiego zwierzaczka na naszej drodze, który się z nami chciał zaprzyjaźnić. Siedząc na ławce i wcinając czekoladę podszedł do nasz owczarek, przeskoczył przez płotek i wyrwał sobie sztachetę, którą nam przyniósł i kazał sobie rzucać. Popychał ją nosem i piszczał jak szczeniak. Po rzucie cieszył się i szczekał jak oszalały. Po czym ponownie przynosił ją w zębach.
Przyjaciel numer dwa © cons


Powoli zaczynało się robić coraz chłodniej, ruszyliśmy w dalszą drogę. Do Szczytna zostało nam około 18km, które pokonaliśmy w szybkim tempie. Ania usiadła mi na kole i dzielnie się mnie trzymała. Rzeczą motywującą do szybszej jazdy były gofry, na które zdążyliśmy na 5 minut przed zamknięciem budki, ale niestety już ich nie zjedliśmy. Ponieważ nie było ciasta rozrobionego i Pani się spieszyła, nawet po usłyszeniu dystansu jaki pokonaliśmy, aby je zjeść.
Przy pomocy mieszkańców, znaleźliśmy inne miejsce gdzie dostaliśmy to co chcieliśmy, w dodatku jeszcze gorące, w niższej cenie i dużo bardziej przyjemnej scenerii.

Po ostatnim już na trasie popasie, ruszyliśmy w stronę działki. Zostało nam do przejechania, 10km co dałoby wynik 192km. Musieliśmy, więc dokręcać do pełnej cyfry i celu jaki sobie założyliśmy.

Na działkę dotarliśmy przed godziną 22, tym samym robiąc rodzicom Ani niespodziankę. Tam na nas czekało zimne piwo, coś do jedzenia, a przede wszystkim prysznic i łóżko.

A tak to wygląda na mapie:


Wyprawa udała się w 100% i była na prawdę rewelacyjna. Czas przejazdu zakładałem na 8h, wyszło 1,5h więcej, ale to nic. Najważniejsze, że udało nam się przejechać i jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi.