Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi cons z miasteczka Warszawa. Do tej pory z BS przejechałem 11457.36 kilometrów w tym 1877.18 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.42 km/h i zawsze mogłoby być lepiej ;)
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Popieram

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy cons.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

10-30km

Dystans całkowity:2252.93 km (w terenie 524.26 km; 23.27%)
Czas w ruchu:106:34
Średnia prędkość:20.74 km/h
Maksymalna prędkość:64.90 km/h
Suma podjazdów:9558 m
Maks. tętno maksymalne:206 (103 %)
Maks. tętno średnie:185 (92 %)
Suma kalorii:51773 kcal
Liczba aktywności:110
Średnio na aktywność:20.48 km i 0h 59m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
23.64 km 0.00 km teren
00:59 h 24.04 km/h:
Maks. pr.:37.80 km/h
Temperatura:10.8
HR max:155 ( 77%)
HR avg:125 ( 62%)
Podjazdy: 66 m
Kalorie: 555 kcal

Regeneracja

Poniedziałek, 23 kwietnia 2012 · dodano: 23.04.2012 | Komentarze 0

Cały dzień czułem się dziś śnięty, wyczerpany po maratonie. Wieczorem kiedy miałem wyjść na rower zaczęło padać, więc włączyliśmy sobie z Anią kolejny odcinek Kompanii Braci. W międzyczasie przestało padać, więc po seansie zebrałem się na rower.

Ustawiłem liczydło żeby mnie pilnowało z pulsem i w razie czego krzyczał. Pojechałem spokojnym tempem, jakiego szczerze nie lubię, nie lubię i już. Zawiozłem rękawiczki i czapkę do brata, które zostawił u nas na parapetówie w lutym. Nie ma to jak odnajdywanie rzeczy przy sprzątaniu zakamarków, c'nie? :)

Chwilę posiedziałem pogadaliśmy i kurna się późno zrobiło. Wróciłem tą samą trasą, a chciałem zrobić przelot przez Centrum.
Kategoria 10-30km, trening


Dane wyjazdu:
25.47 km 4.00 km teren
01:04 h 23.88 km/h:
Maks. pr.:44.68 km/h
Temperatura:13.0
HR max:193 ( 98%)
HR avg:155 ( 79%)
Podjazdy:115 m
Kalorie: 729 kcal

Po zacisk sobie jadę, Garmina ogarniam

Środa, 18 kwietnia 2012 · dodano: 19.04.2012 | Komentarze 0

W Ani skopsał się zacisk sztycy. Co parę kilometrów sztyca zniżała się parę centymetrów w dół. I ani Ani groźbą, ani Ani prośbą nie szło dojść z nim do ładu i składu, czyli trzymania się jednej pozycji. Mnie też się nie bał. Jako domowy mechanikoskładacz rowerów zakomenderowałem zmianę dziada na nowy lepszy model. Nucać sobie hiciora z przed paru lat. Jakoś w okolicach poniedziałku poszperałem troszkę w necie i znalazłem lekutkiego następcę nieposłusznego Scape'a.
Szczęście chciało, że akurat tego dnia Krzysiek składał zamówienie w jednym ze sklepów internetowych.

Zakupiliśmy o... takiego:
Nowy zacisk do Cuba © cons

Waga przy 34.9 około 10,5g z tytanową śrubką M4.

Dziś przyszła do niego paczucha. Po paru telefonach dogadaliśmy się, że będzie na Okęciu trzaskać foty i tam też podjadę po odbiór.

Po powrocie z robo przeskoczyłem w rowerowe fatałaszki i wytarabaniłem się na rower. Przyszedł czas na ujarzmienie Garminowej bestyji. Przez całe życie jeździłem na Sigmach, przyzwyczaiłem się do tego że jak ruszam z automatu się zlicza mi wszystko, a tutaj nie. Trza wcisnąć guziczek i liczy, staję na światłach nie liczy, ruszam liczy. I tylko jest PIK stoimy, PIK jedziemy, PIK stoimy. Zajebistość!

Jechałem sobie niezbyt wymagającym tempem w stronę lotniska i bawiłem się przy okazji funkcjami. Parę rzeczy muszę poustawiać po swojemu, bo mi nie do końca pasuje takie ustawienie wyświetlanych informacji.

Dojechałem w końcu na ustalone miejsce, a Krzycha ani widu, ani słuchu. Łapię za telefon i pytam się go gdzie sterczy ze swoją lunetą. Mniej więcej mi wytłumaczył lokalizację, no to jadę. I wjechałem w jakieś wykoszone pola, kij wie co to było, puls mi wywaliło pod górny limit, a prędkość malała. Już wolę podjazdy od takiego niewiadomoco.

Postałem parę minut, popaczyłem na lądujące samoloty. Gadka szmatka, a człowiek stygnie i się zimno robi. Zarządziłem powrót, odebrałem co nasze i jazda. Tym razem lepsza droga, na końcu której było rozlewisko. Kuźwa... powtórka z Piaseczna? Na szczęście nie.

W drodze powrotnej zajrzałem do Ski Team przy 17 stycznia. Pogadałem chwilę z Sebkiem, zanabyłem 2 bidony, jeden dla Ani, drugi dla mua. Stare hydronośniki po zeszłym sezonie pokryły się nową formą życia i nadają się tylko do mycia łańcucha.

Wybyłem z przybytku i tutaj zapomniałem włączyć stoper w Garminie. Niby wszystko mi ładnie pokazywało, poza aktualnym nachyleniem. Co jest do cholery!!.
Dopiero przy Kopie Cwila mnie olśniło i tam włączyłem zliczanie. SZIT!
Zrobiłem tam 2 podjazdy i zawinąłem do domu, bo już późno się zrobiło.

Trzeba się przestawić na nowe urządzenie, bo tak trochę lipa mieć dziury w przejazdach.

Poniżej podsumowanie i track z jazdy.
Kategoria 10-30km, spontan


Dane wyjazdu:
13.30 km 0.00 km teren
00:32 h 24.94 km/h:
Maks. pr.:33.63 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Pada, Wieje, a ja po Garmina jadę

Poniedziałek, 16 kwietnia 2012 · dodano: 16.04.2012 | Komentarze 1

Kupiłem kupiłem kupiłem. Kolejne małe marzenie zrealizowane. Wszystko za sprawą Ani i mojej wspaniałej ekipy. W ramach prezentu złożyli się i podarowali mi bon na zakup pulsometru o którym od długiego czasu po cichu marzyłem.
No i stało się.

Na allegro trafiłem egzemplarz z opaską i czujnikiem kadencji praktycznie w cenie gołego komputerka. Dołożyłem mniejszą cześć kasy i zrealizowałem to o czym w zeszłym roku już myślałem.

W ciągu dnia umówiłem się na odbiór, okazało się że osoba od której go kupiłem mieszka całkiem niedaleko. Mimo piździawy, wiatru i ulewy wsiadłem na rower i pojechałem sfinalizować transakcję :)
Na miejscu chwilę pogadałem z gostkiem o rowerach i zebrałem się do powrotu.
Niedługo po tym jak ruszyłem wjechałem w ogromną kałużę i przemoczyłem kompletnie nogi. W butach powódź, wiatr pizga. Ale nakręciło mnie to do mocniejszego naciskania w pedały i zmagania z pogodą. Gdyby nie przemoczone buty pewnie bym pojechał jeszcze do Powsina i wrócił przez Kabaty, a tak wróciłem tą samą drogą, byle szybciej.

Garmin Edge 500 © cons
Kategoria 10-30km, newsy, spontan


Dane wyjazdu:
30.01 km 0.00 km teren
01:15 h 24.01 km/h:
Maks. pr.:42.28 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Wodą "Prosto w ... rower"

Czwartek, 12 kwietnia 2012 · dodano: 12.04.2012 | Komentarze 0

Nosiło mnie, oj nosiło i wieczorem poniosło. Zrzuciłem okiem na termometr - 15*C w zaciszu balkonu. Realnie stawiałem na jakieś 12 i się nie pomyliłem. Jednego tylko nie przewidziałem, deszczu. Wychodzę z klatki a tutaj kapie mi coś prosto w twarz. Dobra, olać. Najwyżej wrócę, myślę sobie. Ruszyłem w stronę Centrum. Eee coś za lekko, wiatr w plecy pomaga. Dojechałem do Sobieskiego, tam wskoczyłem na ścieżuchnę po wschodniej stronie, bo lepsza z asfaltu. Lecę sobie wesoło w kierunku Dolnej, po drodze paru biegaczy, a rowerzystów zero, null. W słuchawkach Sokół i Sielana w Prosto w Roxy zapodawali lepsze lub gorsze kawałki, a nóżka się kręciła. :)
Niestety przy Dolnej asfalt się kończy i trzeba przejechać na drugą stronę ulicy, a tam już tylko kostka. Jadę sobie niezrażony, gdy pod Outletem Rowerowym jakiś debil postanowił sobie skrócić dojazd i zajechał mi drogę swoim kombi. A niech Cię czarna duża w .... a zresztą. Żeby nudno nie było Belwederską w górę i Agrykolą,w egipskich ciemnościach, w dół. Mój przedni pozycjoner niestety nie jest w stanie oświetlić dalej niż 3 cm przed koło ;)
Tam trzymałem się cały czas ściechy i nią dotarłem na Podzamcze, gdzie zaczęło się moje własne "Piekło Północy" czyli podjazd na Stare Miasto i wycieczka tamtejszymi brukami. Od tego momentu wiatr przestał być sojusznikiem i chcąc nie chcąc mocniej docisnąłem w pedał.
Enyłej powrót prawie standardowy, Krakowskie, Nowy Świat, na pl. Trzech Krzyży odbiłem w Mokotowską, tam po lekkich zawirowaniach na pl. Zbawiciela wyjechałem na pl. na Rozdrożu i w Szucha coby nudno nie było. A już tylko Puławska, Wilanowska, Rolna, KEN i do domu. Po drodze zakupiłem jeszcze piwko na wieczór.

Po powrocie czułem się jak nowo narodzony. Z dwóch powodów:
Primo - rower ma w sobie coś co w 99% poprawia mi humor, ładuje baterie.
Secundo - miałem tak mokrego pampersa, że wróciłem wspomnieniami do czasów berbecia.
Kategoria 10-30km


Dane wyjazdu:
25.13 km 13.00 km teren
01:13 h 20.65 km/h:
Maks. pr.:46.31 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

To tu to tam

Wtorek, 10 kwietnia 2012 · dodano: 10.04.2012 | Komentarze 0

Razem z Anią, pojechaliśmy do Lasu Kabackiego spotkać się przy MBiku w Pyrach z Dyszką, Spadem i Włodkiem. Zdążyliśmy podjechać i już nastąpił powrót i szukanie po Ursynowie ukorzeniacza dla Włodka, cokolwiek to jest. Łorwea gadki sratki, a mnie nosiło jak kota po landrynach. W końcu pierwszy raz w tym roku udało się wjechać w minimalny teren :) Noga się kręci, jest siła! Koniec końców wylądowaliśmy na Przyczółkowej, tam ów imić zakupił to co miał kupić i potoczyliśmy się do Wilanowa, tam krótka sjesta połączona z niezdrowym żarciem w Maku. Zrobiło się późno i zimno, a mieliśmy z Anią jechać jeszcze do Centrum popaczeć gdzie krzyża tym razem wbili. Jednak siła przyciągania obowiązków domowych zwyciężyła i wróciliśmy przez skrót na Orszady do domu.
Kategoria spontan, 10-30km


Dane wyjazdu:
17.62 km 0.00 km teren
00:48 h 22.02 km/h:
Maks. pr.:62.02 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

eNeRowe jajeczko

Środa, 4 kwietnia 2012 · dodano: 04.04.2012 | Komentarze 0

Tradycyjne spotkanie w Dolince Szwajcarskiej na podzielenie się jajem.
eNeRowe jajeczka © cons

Przybyli: Kuba,Agata, Gunetka, Dżimi i jego poziomka, Wojtek, ArteQ, Perp, Patrol, Szau, Romeo, Dareios, Ania D., Ania W., Chomick, Bartek i Przemek. Mam nadzieję, że nikogo nie pominąłem :)
Kategoria 10-30km, Nocny Rower


Dane wyjazdu:
29.56 km 0.00 km teren
01:17 h 23.03 km/h:
Maks. pr.:41.31 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

"Leniwe" kół toczenie ;)

Piątek, 30 marca 2012 · dodano: 30.03.2012 | Komentarze 0

Koniec miesiąca, koniec kwartału. We wszelkich instytucjach/firmach/organizacjach nagle dostaje się kołowrotka. Korpoludki dobijają do realizacji planów, małe i średnie firmy szukają kosztów na ominięcie VATu i jest po prostu ZA PIER DOL.
A człowiek nie maszyna męczy się, stresuje się i na koniec ma wszystkiego serdecznie dość.
Wracając z pracy spotkałem Grześka i gadka szmatka, która zleciała nam na narzekaniu na przeklęty koniec ww. okresu, zmęczeniu i dywagacjach o wieczorze. Koniec końców stwierdziliśmy, że się jeszcze złapiemy czy to na fejsie czy przez telefon. Zresztą miałem dziś smaka na Wietnamca z Chmielnej i taki też ustaliliśmy cel naszego odpoczynku psychicznego. Dobra szama, rower i pogaduchy. No jeszcze piwo do tego doszło, ale to na sam koniec i każdy w swoim domowym zaciszu, nieważne. Trzymajmy się chronologii.
Greku podjechał po mnie i razem pokręciliśmy w stronę Centrum. Cwaniaczek ma założone slicki i idzie po asfalcie jak dzik w jeżynach. Trochę musiałem się spinać, żeby początkowo utrzymać koło. Mniej więcej na wysokości Belwederskiej poczułem, że to jest ten moment kiedy swobodnie mogę kręcić na większych obrotach. Na samym podjeździe mnie minimalnie odstawił, ale opona 2.2 nie może się równać z 1.2, nie? Zdyszałem się lekko, wyraźnie jest to początek sezonu i trzeba ćwiczyć płuco i dwugłowe uda, które przy mocnym podjeżdżaniu z siodła pieką. Potem już idzie gładko, oddech w miarę szybko się stabilizuje i na pl. Trzech Krzyży spotykamy gościa słusznej postury, który nadaje mocne tempo. Siadamy na koło, na Nowym Świecie nudzi mnie taka zabawa i wychodzę na prowadzenie. Stopują mnie światła na Świętokrzyskiej. Ruszamy, idzie Greku, ja i gość. Prędkość około 33km/h wychodzę na zmianę, wrzucam blat i ... mam odejście. Krótkie mocne sprinty. Dobre ćwiczenie na pobudzenie mięśni do poszerzania granic wytrzymałości i bólu. Krótki postój pod Zygmuntem i stwierdzamy że jednak nie Wietnamiec, a Reso będzie nas dziś gościło. Lajtowo dojeżdżamy na miejsce. Rowery najpierw lądują w środku, ale potem musieliśmy je niestety przypiąć na zewnątrz. W Reso wciągnąłem tosty, wypiliśmy po herbacie, przy okazji zajrzał Razor i podrzucił mi klucz dynamometryczny do właściwego dokręcenia nowej kierownicy.
Kierownica Rotor S3X © cons

Wcześniejszy prezent urodzinowy od babci i rodziców :) Senk Ju wery wery macz :)

A z Reso to już powrót do domu przez Centrum, Pole Mokotowskie, Wołowska i dalej na Ursynów.
Kategoria 10-30km, newsy, spontan


Dane wyjazdu:
30.76 km 0.00 km teren
01:16 h 24.28 km/h:
Maks. pr.:41.89 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Szybko i konkretnie

Poniedziałek, 19 marca 2012 · dodano: 19.03.2012 | Komentarze 0

Nosiło mnie dziś na rower i w końcu poniosło. Zimno, 6*C i palce rozgrzały mi się dopiero w okolicy Dolnej, czyli po około 7km jazdy.
Kilka fajnych akcentów z jazdy to podjazdy pod Belwederską, Tamkę i Bednarską. Miasto w poniedziałkowy wieczór puste. Dolina Muminków zamknięta, w PKP Powiśle kilka osób, to samo w OSiRze. Jeszcze mniej w Resorcie.
Powrót zrobiłem przez Wołoską, koło Galerii Mokotów, dalej standardowo Dolinka, zjazd na KEN i tam jeszcze szybka dokrętka przez Dereniową, żeby dobić do 30km :)
Na podjazdach przyjemnie przygrywali Foster the People, a w szczególności ten kawałek.
&ob=av2e
Kategoria 10-30km, spontan


Dane wyjazdu:
15.17 km 1.20 km teren
00:45 h 20.23 km/h:
Maks. pr.:31.32 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po raz pierwszy 2012 :)

Sobota, 3 marca 2012 · dodano: 03.03.2012 | Komentarze 0

Po przeprowadzce pojechałem zabrać rower i stwierdziłem, że przy tak pięknej i cholernie wietrznej pogodzie trzeba by się gdzieś przejechać. Za cel obrałem sobie Przyczółkową. Blisko w domu w razie czego, ponieważ moje plecy dają cały czas o sobie znać. Nie mogę się z nimi uporać :/
Całkowicie bez sensu wybrałem drogę przez las kabacki, która zamieniła się w błotnisty trakt. Głupi ja, mogłem zjechać Gąski na Stare Kabaty i rower dalej byłby czysty. Na Przyczółkowej spotkałem Krzyśka z kolegą. Droga wiodła cały czas pod wiatr, więc Vmax jakie udało mi się tam wygenerować to coś około 25km/h, cienko oj cienko.
W Wilanowie skręciłem w stronę Wilanowskiej, dojechałem do Dolinki Służewieckiej i wracając w końcu odwiedziłem Fort Służew.
Fort Służew © cons


Uwalony Gary ;)
Gary zwiedza Fort Służew © cons


Podsumowując, wypad dziś bardzo sympatyczny. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie słuchałem muzyki jadąc na rowerze i też miło. Momentami trochę brakowało mi energii, dupsko bolało, bo się odzwyczaiło i na plecach wiozłem plecak z cywilnymi ciuchami, łącznie z 7kg, co też nie jest za fajne. Zdecydowanie bardziej wolę korzystać z kieszonek, nerki, ew. plecaka rowerowego z najpotrzebniejszymi rzeczami.
Kategoria 10-30km, wycieczka


Dane wyjazdu:
12.47 km 10.00 km teren
00:45 h 16.63 km/h:
Maks. pr.:40.55 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Trening WKK

Wtorek, 20 września 2011 · dodano: 22.09.2011 | Komentarze 0

po długie przerwie
Kategoria 10-30km, trening